Polska przegrała z Rumunią 24:28 (15:11) w 2. kolejce mistrzostw Europy kobiet odbywających się w duńskim Kolding. Biało-Czerwonym pozostał jeszcze jeden mecz do rozegrania w grupie D. 7 grudnia zmierzą się z Niemcami.

Status meczu określano mianem o wyjście z grupy. Oba zespoły miały bowiem na koncie po porażce, które zanotowały w 1. kolejce turnieju. Weronika Gawlik, rozgrywająca setny mecz w narodowych barwach, zaliczyła dobry występ. Gorzej spisały się jej koleżanki w ataku, zwłaszcza po przerwie.
Liderka Rumunek, Cristina Neagu (200. mecz dla Rumunii) wykonała swoją normę. Rzuciła osiem bramek, z czego pięć z rzutów karnych. Nasz zespół spotkanie rozpoczął z dużym animuszem, a co ważne skutecznie. Dobrą partię zaliczyła rozgrywająca Aleksandra Rosiak, a z prawego skrzydła punktowała Aneta Łabuda. Nic dziwnego, że Polki objęły prowadzenie 4:1. Wystarczyły jednak trzy kolejne akcje z rzędu lewoskrzydłowej Eleny Dincy, aby tablica wskazała remis.
Pierwszy kwadrans zakończył się z lekkim wskazaniem na Biało-Czerwone. Rumunki na prawe skrzydło nie były w stanie wystawić leworęcznej zawodniczki. Kika razy srogo to na nich się zemściło. Nasz zespół grał agresywnie w obronie i skutecznie w ataku. Trener rywalek, George Bogdan Burcea, musiał reagować, gdyż przewaga Polek urosła do pięciu trafień.
Biało-Czerwone podejmowały ryzyko, wycofując z gry bramkarkę. Wariant zakończył się powodzeniem, gdyż karnego „na raty” wykorzystała Marta Gęga. W ostatnim rzucie tej części gry Natalii Nosek zabrakło dosłownie centymetrów, aby powiększyć dorobek drużyny. Cieszył fakt, że aż siedem Polek w pierwszej połowie rzucało bramki.
Rumunki na drugą część gry wyszły bardzo zmotywowane. Neagu dawała popis nieprzeciętnych umiejętności, trafiając precyzyjnie z dystansu. W odpowiedzi Łabuda rzuciła z bardzo trudnej sytuacji. Trener Arne Senstad na czasie przekazywał uwagi, aby wysunąć linię obrony i uniemożliwić Rumunkom rzuty z drugiej linii.
Koniec trzeciego kwadransa był bardzo nerwowy. Oba zespoły popełniały dużo błędów. Gawlik, wracając do bramki, w ekwilibrystyczny sposób wybroniła daleki rzut Rumunki. Po chwili byliśmy świadkami niecodziennej sytuacji. Duńskie sędziny skorzystały z weryfikacji wideo i zaliczyły bramkę (kontaktową) Rumunkom. Remis (18:18) rywalki zawdzięczały Neagu, która niezwykła marnować rzutów z 7 metra.
Polki nie składały broni, a Rosiak, zdobywając czwartego gola w meczu, odzyskała prowadzenie. Ofensywa naszej drużyny straciła na chwilę impet. Biało-Czerwone grały z dużym zaangażowanie i to teraz one miały co odrabiać, a dokładnie dwie bramki. Zadanie szybko zostało wykonane.
Neagu jednak nie zawodziła i w trudnych momentach, jak na liderkę przystało, brała na siebie ciężar zdobywania goli. Sytuacja Polek stawała się coraz bardziej skomplikowana. Boiskowy zegar wskazywał 4 minuty do końcowej syreny. Tymczasem rywalki były na +3. Nasz zespół w końcówce ryzykował, zdejmując na akcje ofensywne, bramkarkę. Niestety Polki zupełnie się pogubiły, czym znacznie ułatwiły zadanie Rumunkom.
Polska – Rumunia 24:28 (15:11)
Polska: Gawlik, Płaczek – Łabuda 5, Gęga 3, Grzyb 2, Górna, Zych 2, Drabik , Rosiak 7, Wołoszyk, Nosek 2, Kochaniak 1, Szarawaga 1, Świerżewska Roszak, Nocuń 1.
Rumunia: Mazareanu, Dedu , Dumanska – Dinca 3, Subitrica, Buceschi 1, Neagu 8, Laslo 6, A. Popa, L. Popa 2, Polocoser, Ostase 6, Seraficeanu, Iuganu 2, Savu, Dindilagan
Sędziowały: Karina Christiansen, Line, Hassendal Hansen (Dania).