Czas do najbliższego meczu odlicza

DD D H H M M S S
-:-
Już wkrótce mecz w Twojej okolicy. Kibicuj z trybun 12 maja w Mielcu.
Kup bilet

Aktualności

Dodano: 15 kwietnia 2025

Justyna Świerczek: Kontuzja zawaliła mój świat

Świetny początek sezonu, poważna kontuzja i walka o powrót na boisko – o tym wszystkim porozmawiano w obszernym wywiadzie z rozgrywającą KPR-u Gminy Kobierzyce, Justyną Świerczek.

Jak doszło do kontuzji? Wiedziałaś od razu, że to coś poważnego?
Od razu, kiedy tylko złapałam kontakt z podłożem, spadłam na ziemię po wyskoku, poczułam w środku kolana straszny ból, takie przeskoczenie stawu. Od tamtego momentu wiedziałam, że jest bardzo źle. To było dokładnie takie samo uczucie jak przy pierwszym  takim urazie, który miałam sześć lat wcześniej. Mimo to przez pierwsze dni próbowałam żyć nadzieją, ale wszyscy wiemy, że ostatecznie musiałam przejść operację.

Jak obecnie wygląda Twoja rehabilitacja?
Operację przeszłam w styczniu, a ostatnie miesiące spędzam w Rzeszowie. Mam szczęście rehabilitować się u Łukasza Oleksego. Tam codziennie, od poniedziałku do piątku, spędzam czas na intensywnej pracy. Około godziny dziewiątej, dziesiątej jestem już w ośrodku rehabilitacyjnym Łukasza. Zaczynam od ćwiczeń korekcyjnych, później mam przerwę na obiad i wracam na trening właściwy – siłownię bądź bieganie na bieżni antygrawitacyjnej. W poniedziałek i wtorek skupiam się na nogach, w środę na rękach, a czwartek i piątek to znowu dni, które poświęcam nogom, bo one są w tym momencie najważniejsze. Na koniec dnia mam zawsze do dyspozycji narzędzia do regeneracji.

Na jakim etapie powrotu do zdrowia w takim razie jesteś?
Trudno mi określić, jaki to etap. Teoretycznie zakładaliśmy, że wrócę na boisko po dziewięciu miesiącach, a trzy już za mną, więc możemy powiedzieć, że przeszłam jedną trzecią drogi. Jestem zadowolona z tego, jak to wszystko przebiega. Przeszłam pierwszy Biodex, taki test, który m.in. służy do oceny siły mięśni. Według Łukasza wyniki są bardzo dobre, więc nie pozostaje nic innego, jak dalsza praca.

Co jest najtrudniejsze w powrocie do zdrowia – fizycznie i psychicznie?
Przy moim urazie najtrudniejszy był zdecydowanie sam początek, bo kolano bardzo mnie bolało, w zasadzie przy każdym ruchu i każdym możliwym ćwiczeniu. Pierwszy tydzień w ośrodku u Łukasza był bardzo wymagający, bo próbowaliśmy ćwiczeniami po prostu pozbyć się bólu, żebym nie odczuwała go nawet przy zwykłym przysiadzie. To było dla mnie bardzo trudne, nie widziałam żadnych postępów w rehabilitacji, ciągle szarpałam się z tym bólem, jeśli można to tak nazwać. Kiedy jednak się go pozbyliśmy to widzę naprawdę szybkie efekty, mój mięsień czworogłowy rośnie i przybiera na sile z każdym dniem.

Jaką rolę w tym procesie odgrywa klub i koleżanki z zespołu?
Kiedy ta kontuzja mi się przytrafiła to zawalił mi się zupełnie świat. I często bywa tak, że zawodnik zostaje w tej sytuacji osamotniony, otoczenie bierze go na dystans, a tutaj, w Kobierzycach zupełnie tak nie było. Zaczęliśmy działać od razu. Kiedy pojawiłam się na hali pierwszy raz od urazu, dostałam mnóstwo słów otuchy, wsparcia i chęci pomocy, więc na tym bardzo trudnym początkowym etapie poczułam się zaopiekowana. Jestem bardzo wdzięczna prezesowi, całemu zarządowi, trenerom, koleżankom z drużyny i wszystkim wspaniałym ludziom, bo gdyby nie to, co się działo wtedy dookoła to byłoby mi jeszcze znacznie ciężej. Dostałam też mnóstwo ciepłych wiadomości od kibiców, spłynął na mnie od nich ogrom wsparcia. Trwa to do tego momentu, jestem z niektórymi w stałym kontakcie i dziękuję wszystkim kibicom. Mam nadzieję, że będę mogła się im odwdzięczyć grą i wieloma bramkami.

Czy paradoksalnie rzecz biorąc, ta kontuzja przyniosła ci coś pozytywnego?
Tak! Pracując u Łukasza, wykonując wszystkie te jego czasami dziwne z pozoru ćwiczenia, czuję, jak moje ciało zaczyna świetnie funkcjonować. Przed kontuzją na siłowni robiłam mniejsze wyniki niż teraz po trzech miesiącach rehabilitacji. Mimo tego, że moja jedna noga jest obecnie słabsza, to jestem w stanie dźwigać większe ciężary. Myślę, że kiedy wrócę na boisko po rehabilitacji, będę dużo lepsza fizycznie. Na niektóre rzeczy wcześniej nie było czasu, bo treningi, mecze, ogólne zmęczenie, a teraz mam chwilę na to, żeby dopracować pewne szczegóły.

O czym myślisz w trudnych momentach?
Nie musiałam mieć jakichś myśli motywacyjnych, bo dla mnie to jest oczywiste, że to jest czas rehabilitacji, muszę to przejść i wykonać swoją pracę. Nie miałam ani razu momentu zwątpienia, czy na pewno chcę wracać do piłki ręcznej. Traktuję to jako pewien etap, który muszę pokonać, żeby znowu wejść na boisko. Wiadomo, że są takie momenty, kiedy uronię łezkę na treningu, bo jest mi trudno, jestem znużona czy zmęczona, ale radzę sobie z tym. Mówię sobie wtedy „Kurczę, Budyń, jeszcze trzy powtórzenia, jeszcze trzydzieści sekund i będziemy bliżej”.  Oczywiście w mniej dyplomatycznych słowach.

Niestety czasami zdarza się tak, że ten powrót na boisko nie jest możliwy. Wiem, że Ty cały czas studiujesz. Miałaś taką myśl w chwili kontuzji, że dobrze, że nie odpuściłaś edukacji, bo gdyby coś  złego się wydarzyło, to będzie ci łatwiej?
Tak, na początku, kiedy kolano mnie bardzo bolało, to uświadomiłam sobie, że mój powrót na boisko może nie być taki oczywisty jak sobie to wyobrażałam. Przed operacją myślałam, że to tylko operacja, a potem już z górki. Miałam chwilę zwątpienia na tej zasadzie, że to nie będzie wynikało z tego, że ja nie wykonałam jakiejś pracy, tylko po prostu moje ciało nie pozwoli mi na powrót, bo są przecież takie sytuacje. Cieszyłam się, że studiuję, że mam alternatywę, bo świat nie kończy się na piłce ręcznej. Każdy sportowiec musi wiedzieć, że kariera sportowa trwa do pewnego momentu, a potem trzeba zacząć zwykłe życie i nie wolno zaniedbywać edukacji, na żadnym poziomie. 

Jak ogląda się swoją drużynę z trybun? Zwłaszcza teraz, kiedy pojawiły się porażki?
To jest zawsze bardzo trudne, kiedy masz to poczucie, że nie możesz pomóc zespołowi, zwłaszcza w momentach, w których jest trudno. Mecze, w których idzie gładko, ogląda się z wielką radością, ale w innych pojawia się smutek, że gdyby nie kontuzja, to mogłabym coś dać drużynie. Nie chodzi też o to, że gdybym była w składzie, to byłoby inaczej, lepiej. Dziewczyny dają z siebie wszystko w każdym meczu i jestem dumna, widząc ich walkę.

W Kobierzycach nikt się nie poddaje, cały czas walczymy o najwyższe cele.
Sytuacja jest skomplikowana, trudna i chyba trzeba już podchodzić do tego z nieco matematycznej strony. Mój zespół pokazał już niejednokrotnie, że kiedy robi się trudno, to gra najlepszą piłkę ręczną. Liczę na to, że dziewczyny będą sięgały po trzy punkty we wszystkich meczach. Zawsze trzeba brać też pod uwagę to, że drużynom z przodu tabeli może powinąć się noga. Nie odpuszczamy też walki o ORLEN Puchar Polski.

Czy po tym wszystkim, co przeszłaś, po świetnym początku sezonu w Twoim wykonaniu i tej kontuzji, uznałabyś ewentualny brązowy medal za niedosyt?
Dla mnie medal to jest spełnienie marzeń. Czuję, że dołożyłam swoją cegiełkę  i będę z dumą odbierać medal, nieważne, czy będzie on srebrny czy brązowy.

Który mecz najbardziej zapadł ci w pamięć?
Mam dwa, w których sama wystąpiłam. To był ten pierwszy mecz z zespołem z Lublina, gdzie pokonałyśmy go pewnie we własnej hali i jeszcze długo nie zapomnę tych emocji. Drugi to to domowe stracie z Larvikiem. Całe spotkanie było wspaniałe, myślę, że kibicom świetnie się to oglądało. Rzuty karne były kwintesencją wszystkich emocji. Później były smutek i gorycz, że nie udało nam się wygrać i awansować dalej, to też zostanie ze mną na zawsze. To są emocje, które dużo uczą.

Jeśli chodzi o mecze po mojej kontuzji to na długo zapamiętam też pierwsze wyjazdowe spotkanie w Lublinie. To było krótko po moim urazie i pięknie się patrzyło, jak ten zespół dalej gra świetnie i wyrywa trzy punkty na tak trudnym terenie.

Z którego meczu w swoim wykonaniu byłaś najbardziej dumna?
Z tego starcia z Larvikiem. Zdobyłam osiem bramek i to z samej gry, a to moim zdaniem dużo, zwłaszcza przeciwko takiej drużynie jak ta.

Czułaś wtedy, że stoi za wami cała trójkolorowa ściana?
Tak, naprawdę tak i aż mam ciarki, kiedy o tym myślę. Atmosfera była nie do opisania, nigdy nie zapomnę tych emocji. Przegrałyśmy ten mecz, porażka jest zawsze porażką, ale jako zespół wygrałyśmy to, jakich mamy kibiców. Czułyśmy ze wszystkich stron taką ogromną dumę z nas i to było bardzo budujące. Nadal jest, bo kibice są z nami na dobre i na złe.

Po meczu z Larvikiem dostałaś powołanie do szerokiej kadry Polski. Poczułaś zawód, że jednak nie wystąpiłaś na mistrzostwach Europy?
Nie byłam zawiedziona. Myślę, że to powołanie do szerokiej kadry to był bardziej sygnał od trenera Senstada, od sztabu, że zwracają na mnie uwagę, żebym pracowała dalej i może dostanę swoją szansę. Nie miałam w ogóle myśli, że wystąpię mistrzostwach Europy, bo nie byłam na żadnym wcześniejszym zgrupowaniu i byłoby to dosyć szalone. Gdyby nie kontuzja to może dostałabym powołanie na jakąś akcję szkoleniową, ale tego nie wiemy i już się nie dowiemy.

Chciałabyś zagrać dla reprezentacji Polski?
Miałam różne momenty, bardzo chciałam, bardzo nie chciałam. Przydarzały się kontuzje, czasami też pojawiałam się na zgrupowaniach, ale miałam takiego pecha, że już na kadrze np. skręcałam kostkę. W pewnej chwili zrezygnowałam nawet z kadry B. Kiedy jednak przyszłam do klubu z Kobierzyc i byłam w tym przysłowiowym gazie, to mocno myślałam o tym, że chcę grać też z Orzełkiem na piersi i pokazać, że umiem grać w piłkę ręczną.

Czyli Justyna Świerczek mówi „czekajcie na mnie”?
To chyba za dużo powiedziane. Może mam swój wiek, bo nie jestem już najmłodszą zawodniczką, te kontuzje mocno mnie wyhamowały, ale mam nadzieję, że ta będzie moją ostatnią. Potem naprawdę zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby zasłużyć na powołanie i może wzmocnić ten biało-czerwony zespół.

Moim zdaniem pokazałaś trenerowi Senstadowi podczas meczów z Larvikiem, że umiesz grać w piłkę ręczną.
Wiem, że zostałam już wcześniej przez niego zauważona, bo nawet podczas gry w Piotrcovii dostałam powołanie na zgrupowanie kadry. Chyba po dwóch treningach zostałam wtedy wymieniona z Aleksandrą Zimny, a ja zajęłam jej miejsce w kadrze B. Myślę, że to była kwestia moich warunków fizycznych, bo jednak Ola ma je lepsze. Ostatecznie w meczach z Lavikiem one nie okazały się najważniejsze.

Wszyscy trzymamy kciuki, żebyś jak najszybciej wróciła na parkiet.
Często zadaję to pytanie trenerowi Łukaszowi Oleksemu, czy to jest realne, żebym wróciła już na pierwsze mecze we wrześniu. Ten teoretyczny dziewięciomiesięczny okres rehabilitacji będzie się wtedy właśnie kończył. On mi odpowiada różnie, czasami jest to „pomidor”. Na pewno jest taka szansa, ale jeśli będę czuła, że to jeszcze nie ten moment, to dam sobie czas, bo taka kontuzja to nie są żarty. Lepszy jest powrót troszeczkę później niż zbyt szybko.

Nawet jeśli będzie to październik czy listopad to będziesz miała przed sobą praktycznie cały przyszły sezon. Jak w takim razie oceniasz dotychczasowe transfery klubu?
Moim zdaniem zarząd i trenerzy wykonują świetne ruchy. Każda z zawodniczek, które do nas dołączy, będzie dużym wzmocnieniem i myślę, że jesteśmy w stanie utrzymać pozycję, na której jesteśmy obecnie, a nawet walczyć o coś więcej. Z pewnością cały zespół, nowe zawodniczki także, będziemy celować w to wymarzone w Kobierzycach mistrzostwo Polski. Z taką myślą będę szła w przyszły sezon.

Runda zasadnicza

M Drużyna M P

Przeczytaj jeszcze: